REKLAMA
Tychy Falcons: Wielkie widowisko w BiałymstokuSport

Tychy Falcons: Wielkie widowisko w Białymstoku

REKLAMA

W rozegranym w niedzielę 23 kwietnia spotkaniu 4. kolejki Topligi Primacol Lowlanders Białystok przegrali z Tychy Falcons 17:20. Dzięki drugiej wygranej w sezonie Sokoły przesunęły się na trzecie miejsce w tabeli.

Tyszanie nie przestraszyli się Ludzi z nizin. Co prawda pierwsza seria akcji ofensywnych zakończyła się przyłożeniem gospodarzy, ale gdy goście przeszli do ataku, również zdołali zdobyć punkty. Stało się to dzięki świetnemu biegowi. Nieskuteczne było jednak podwyższenie i Lowlanders prowadzili 7:6. Miejscowi mocno naciskali jeszcze w końcówce kwarty, ale nie udało się zaliczyć ani udanego podania, ani wbiegnięcia w pole punktowe. Z pewnością nie pomagał w tym chłód i padający… śnieg. Dobrze spisała się także obrona ekipy z Tychów. W czwartej próbie zapadła jednak decyzja o kopnięciu z pola, które na trzy punkty zamienił Bartłomiej Trubaj.

Obie drużyny pokazywały naprawdę ciekawy futbol i mnóstwo walki. W drugiej kwarcie na prowadzenie wyszli Falcons. Podrażnieni gracze z Białegostoku chcieli jak najszybciej odzyskać przewagę w meczu, ale znów defensywa Sokołów dała o sobie znać. Miejscowi pokazali jednak, że nie są drużyną z przypadku. Byli siedem jardów od end zone rywali i postanowili grać czwartą próbę. Zastępujący na pozycji rozgrywając Aarona Knigta Damian Kołpak miał dużo miejsca, dzięki dobrym blokom i zdobył touchdown. Nie zabrakło jednak błędów. Jeden z zawodników Lowlanders zmarnował wysiłek kolegów w obronie, kiedy przy odkopnięciu piłki zbyt agresywnie zaatakował kopacza. To oznaczało 15 jardów kary i pierwszą próbę dla Falcons. Przyjezdni próbowali jeszcze zdobyć przyłożenie przed końcem tej części spotkania, ale przechwyt Jakuba Nowickiego pogrzebał te szanse.

Po powrocie na boisko z obu stron kibice zobaczyli pewną defensywę, niepozwalającą na zbyt duże zyski jardowe. W trzeciej serii ofensywnej, a drugiej dla Sokołów świetnym biegiem popisał się taranujący rywali Jacek Wróblewski. Chwilę wcześniej ucierpiał jednak doświadczony liniowy Bartosz Kosiorowski, po którego musiała wyjechać karetka. – Nie jest to kontuzja, która wykluczałaby go z gry do końca sezonu. Kostka jest spuchnięta, więc kwestia dwóch dni i zobaczymy, czy zagra w następnym meczu – zdradził Jacek Kozub, wiceprezes Tychy Falcosn. Sędziowie w tej akcji dostrzegli też przytrzymywanie za kratę kasku i ekipa z Tychów przybliżyła się o 15 jardów do pola punktowego Lowlanders. Mimo przeciwności, ta seria okazała się udana, a po raz kolejny znakomicie pobiegł Wróblewski.

Miejscowi mogli z kolei winę za nieco słabszą grę zrzucić na brak zawieszonego Aarona Knighta. Radzili sobie jednak bardzo dobrze i walka o wygraną toczyła się do samego końca. O tym, że emocji nie brakowało, mogliśmy się przekonać, widząc sprzeczki zawodników, ale też doskonale opracowane zmyłki z jednej strony i ciekawe zagrania z drugiej. Problemy z mobilnością Truelove’a dały o sobie znać w czwartej kwarcie, gdy podjął jednak próbę biegu i został powstrzymany. Rozgrywający Falcons na chwilę ustąpił miejsca koledze, a dokładniej nominalnemu biegaczowi Danielowi Kulawiakowi, ale po przerwie na żądanie wrócił na plac gry. Wtedy natomiast pech spotkał Jakuba Nowickiego. Filar defensywy gospodarzy doznał kontuzji i opuścił murawę.

Przyjezdni byli już naprawdę blisko przyłożenia, ale jedno z podań omal nie padło łupem Rafała Bierć. Arbitrzy stwierdzili jednak, że piłka najpierw odbiła się od ziemi, więc do przejęcia nie doszło. – Piłkę miałem cały czas na kratce kasku i nie dotknęła ona murawy. Jestem zdziwiony decyzją sędziów, tym bardziej że stali blisko mnie. Stąd też moja reakcja. Jak nie mam racji, to się raczej nie wykłócam. Na szczęście, Falcons nie zdobyli wtedy przyłożenia. Jedna decyzja, później kolejne i ta frustracja rosła z minuty na minuty. Końcówka była najbardziej emocjonująca – skomentował bohater całej akcji.

W kolejnym podejściu Michael Kagafas bardzo mocno uderzył kaskiem Jacka Wróblewskiego, eliminując go z gry. Za nieprzepisowe zagranie Kagafas został zdyskwalifikowany, co oznacza pauzę przynajmniej w jednym spotkaniu. Heroiczna walka białostockiej drużyny przyniosła pozytywny dla nich skutek i mieli jeszcze cztery i pół minuty, by przechylić szalę na swoją stronę. Do pokonania było jednak całe boisko i za sprawą Trubaja i Mikołaja Pawlaczyka wyglądało to nieźle, bo zdobywali oni kolejne pierwsze próby. Do tego doszła jeszcze kara za łapanie za kratkę kasku, ale chwilę po tym to gracz zespołu atakującego pociągnął za facemask  doprowadzając do swoistego status quo. Strata jardów nie była dobrą informacją dla miejscowych, a rozpaczliwe próby zdobycia przyłożenia zakończyły się zatrzymaniem skrzydłowego w czwartej próbie. Po zmianie posiadania goście ustawili się w formacji  zwycięstwa i sędziowie zakończyli spotkanie.

– Dla takich meczów warto grać i kibicować tej dyscyplinie. Niesamowite emocje, świetna postawa obu drużyn. Było też sporo przewinień i kar. Falcons udało się wygrać. Spodziewaliśmy się zaskakujących rozwiązań z ich strony. Ku naszemu zdziwieniu całe spotkanie rozegrał ich qurterback, co miało wpływ na wynik. Na pozycję lidera naszego ataku musiał wskoczyć Damian Kołpak. Robiliśmy co mogliśmy, ale goście byli lepsi i zasłużenie zwyciężyli. Mam trochę żalu, że w czwartej kwarcie nie zdobyliśmy żadnego przyłożenia. Gdyby chociaż jedno weszło, to byłoby po meczu. Obrona spisała się na pewno lepiej niż w starciu z Panthers. Udało się zatrzymać kilka serii ofensywnych, sytuacji podbramkowych. Rezultat jednak na naszą niekorzyść i nie ma się z czego cieszyć – podsumował Rafał Bierć, grający prezes Lowlanders Białystok.

 

– Od początku byliśmy nastawieni na wygraną. Lowlanders są bardzo dobrą drużyną i wiedzieliśmy, że będzie to trudny mecz. Pogoda również nie dopisała. Raz śnieg, raz słońce i nie były to najłatwiejsze warunki. Gospodarze zagrali bez głównego rozgrywającego i nie wiedzieliśmy, co będą grać, ale mieliśmy plan, jak zatrzymywać ich ataki. Czasami nam to wychodziło, czasami nie – skomentował Jacek Kozub, wiceprezes Falcons.

Ze strony Falcons z dobrej strony, mimo urazu, pokazał się Shane Truelove. – Wystąpiliśmy z podstawowym rozgrywającym, który nie do końca wyzdrowiał, ale był w stanie zagrać ten mecz i pokazał, że potrafi grać – ocenił Kozub. Bezdyskusyjnie jednak najlepszym graczem był Jacek Wróblewski, autor trzech przyłożeń i wielu innych znakomitych biegów.

Na wyróżnienie w ekipie miejscowych z pewnością zasłużył Jakub Lewicki za przechwyt pod koniec pierwszej połowy. – Okupił to kontuzją i nie wiemy, jak to się skończy – zdradził Bierć. Oprócz tego chwaleni byli Damian Wesołowski za wywierani presji na rozgrywającym i rewelacyjny Mikołaj Pawlaczyk. Nieźle ocenić też trzeba zastępującego Knighta Kołpaka. – Miał dużo skutecznych podań i biegów, ale widać, że brakuje mu psychiki w ostatniej kwarcie. Zjadła go trochę trema i nie doprowadził meczu do szczęśliwego końca. Starał się, jest doświadczonym zawodnikiem, ale odczuwaliśmy brak Aarona i to było widać – dodał prezes Ludzi z nizin.

Kolejne mecze już za tydzień – 29 kwietnia Primacol Lowlanders Białystok wybiorą się do Szczecina na pojedynek z Husarią, a Tychy Falcons podejmą Outlaws Wrocław.

Primacol Lowlanders Białystok – Tychy Falcons 17:20 (10:6, 7:7, 0:7, 0:0)

I kwarta
7:0 przyłożenie Mikołaja Pawlaczyka po 2-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Bartłomiej Trubaj)
7:6 przyłożenie Jacka Wróblewskiego po 30-jardowej akcji po podaniu Shane’a Truelove’a
10:6 10-jardowe kopnięcie z pola Bartłomieja Trubaja

II kwarta
10:13 przyłożenie Jacka Wróblewskiego po 20-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Krzysztof Richter)
17:13 przyłożenie Damiana Kołpaka po 7-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Bartłomiej Trubaj)

III kwarta
17:20 przyłożenie Jacka Wróblewskiego po 5-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Krzysztof Richter)

Mecz obejrzało 200 widzów.

MVP meczu: Jacek Wróblewski (running back Tychy Falcons)

Przeczytaj też