Jest duża szansa, że będziemy mieli najdroższą komunikację miejską w Polsce. Od września ZTM planuje znacząco podnieść ceny biletów jednorazowych i miesięcznych. Dodatkowo pasażerowie będą się musieli liczyć z większymi opłatami wynikającymi z likwidacji taryfy odległościowej i obowiązującej na terenie 1, 2 lub więcej gmin. Jedyną obowiązującą ma być taryfa czasowa.
Według zapewnień przewoźnika podwyżki wahać się będą od 9 do 13%. Jednak już po podstawowym bilecie widać, że nie ma co na to liczyć. Cena najtańszego biletu (do 20 min) ma wynosić 4,60 zł (bilet elektroniczny 4 zł), co oznacza podwyżkę o 15%. W związku z likwidacją pozostałych taryf, w niektórych przypadkach, opłaty ponoszone przez pasażerów mogą wzrosnąć nawet kilkadziesiąt procent.
Bez zmian mają pozostać ceny Metrobiletów, biletów długookresowych na 90 i 180 dni oraz abonamentu biletów wieloprzejazdowych.
Podwyżki uzasadniane są inflacją i wzrostem cen paliw. Złą sytuację potęguje spadek sprzedaży biletów. Tylko przez pierwsze miesiące 2022 roku sprzedaż biletów była o ponad 43 mln zł niższa niż przed pandemią. ZTM szacuje, że w kasie Związku może braknąć ok. 80 mln zł.
Miejmy nadzieję, że podwyżka zachęci mieszkańców do skorzystania z przejazdów w przeciwnym razie braki mogą się powiększyć.
Dla tych, co chcieliby przestać płacić za bilety jest też kolejna niespodzianka. Za brak biletu kara wyniesie nawet 550 zł.
Projekt i zakres tych zmian został przedstawiony do konsultacji ze związkami zawodowymi.