GKS Tychy meczem z Comarch Cracovią zainaugurował ligowy sezon 2019/2020. Tyszanie po pierwszej przegranej tercji, w której zagrali odrobinę nonszalancko, w pozostałych dwóch odsłonach nie pozwolili Cracovii na zbyt wiele. Każdą z pozostałych tercji trójkolorowi wygrali po 2:0 a całe spotkanie 5:2.
Inauguracyjne spotkanie PHL tyszanie zaczęli od gry w przewadze, kiedy w pierwszej minucie na ławkę kar udał się zawodnik Cracovii – Ales Jezek. Mimo powerplay, trójkolorowi naprawdę dobrą strzelecką okazję mieli dopiero w 7 minucie gry, jednak Bartłomiej Jeziorski strzelając z metra nie wykorzystał dogrania Radosława Galanta. Z nieco dalszej odległości do bramki Miloslava Koprivy trafił za to Patryk Kogut, otwierając w 8 minucie wynik spotkania. „Pasy” w połowie tercji – wykorzystując przewagę (kara Cichego) – wyrównały wynik. Przez ponad minutę osłabienia John Murray skutecznie bronił dostępu do swojej bramki ale kiedy krążek znalazł się za plecami tyskiego bramkarza, Damian Kapica dopełnił formalności kierując gumę do tyskiej bramki. Nieco ponad minutę po wyrównującej bramce arbitrzy udali się do stolika sędziowskiego aby obejrzeć zapis wideo ale ostatecznie kolejnej bramki dla Cracovii nie uznali. Kilka minut później przyjezdni jednak mogli wnieść ręce w geście radości – wykorzystując podwójną przewagę (kary Novajovskiego a potem Ciury) drugiego gola dla „Pasów” zdobył Filip Drzewiecki.
O ile pierwszą tercję tyszanie zagrali trochę nonszalancko, to drugą odsłonę podopieczni Andreja Gusowa zaczęli na nieco wyższych obrotach. Większość czasu trójkolorowi spędzali w tercji ofensywnej ale długo nie przynosiło to bramkowych efektów. W 28 minucie GKS po raz drugi w tym spotkaniu miał okazję zagrać w przewadze i chociaż czas ten nie był zmarnowany – jeden z lepszych strzałów oddał z dystansu Peter Novajovsky – to Tychom udało się wyrównać dopiero po powrocie na lód ukaranego Ondreja Mikuli. Bartłomiej Jeziorski w podbramkowym zamieszaniu podniósł gumę i strzałem z bliska pokonał Koprive. Chociaż goście przed utratą kolejnych goli ratowali się faulami: w 32 min na Szmatuli, w 36 minucie na Komorskim, to nie zdołali „uciec przeznaczeniu” a bramkę po której GKS odzyskał prowadzenie strzelił Adam Bagiński.
Ostatnia odsłona nie rozpoczęła się najlepiej dla GKS-u. Błędy tyszan we własnej tercji, po których krążki lądowały na kijach przeciwników, spowodowały że ekipa Rudolfa Rohacka już na początku tercji miała parę dobrych okazji na wyrównujące trafienie. Tyszanie dość szybko poprawili grę i w 51 minucie po golu Michaela Szmatuli powiększyli przewagę na 4:2. Amerykanin był również autorem kolejnego gola na 5:2.
GKS Tychy – Comarch Cracovia 5:2 (1:2, 2:0, 2:0)
1:0 (07:04) Kogut – Komorski – Bagiński
1:1 (11:40) Kapica – Jezek – Mikula 5/4
1:2 (16:04) Drzewiecki – Rompkowski – Domogała 5/3
2:2 (29:52) Jeziorski – Kotlorz – Bryk
3:2 (35:51) Bagiński – Komorski – Akimoto
4:2 (50:33) Szmatula – Mroczkowski – Bryk
5:2 (56:20) Szmatula – Mroczkowski – Klimenko
Kary: 10 min – 6 min
GKS Tychy: Murray; Yeronau – Novajovsky (2), Yafimenka – Szmatula – Mroczkowski; Kotlorz – Bryk (2), Jeziorski – Galant – Witecki; Pociecha – Ciura (2), Klimenko – Cichy (2) – Szczechura (2); Kolarz – Akimoto, Kogut – Komorski – Bagiński.
Comarch Cracovia: Kopriva; Kruczek – Bychawski, Bepierszcz – Kalinowski – Barta (2); Dąbkowski – Jezek (2), Kapica – Vachovec – Mikula (2); Rompkowski – Gula, Drzewiecki – Domogała – Brynkus; Musioł – Gajor, Kamiński – Bryniczka – Dziurdzia.